Rysujemy projekt.... i co z tego wynika ;)

Dziś moja mysz narysowała w końcu jeden z zaległych projektów. OK, nie tak do końca sama, bo jednak kierowana moją ręką, ale musiała się wykazać sprawnością  i dokładnością, więc brawa dla niej ;) Co najważniejsze, projekt został już pozytywnie zaopiniowany, więc wkrótce z obrazka przeistoczy się w żywą stronę.

Jak to jest, że jedne projekty powstają w mgnienia oku i od początku do końca dokładnie wiemy w jakie ramy graficzne chcemy ubrać zamysł klienta, a innym razem zbieramy się do ich wykonania przez kilka dni, a i tak gdy w końcu siadamy przed monitorem nie do końca wiemy co począć? Oczywiście czynników jest wiele, ale wg mnie najważniejsze które dają o sobie tutaj znać, to przede wszystkim stopień zmęczenia, znajomość tematu strony nad której projektem pracujemy, jak i relacje z klientem. Nie od dziś wiadomo przecież, że wymaglowany wielogodzinną pracą przez 7 dni w tygodniu mózg trudno zmusić do sensownej i twórczej pracy, więc nie ma co się dziwić, że zmęczenie jest istotne w tej kwestii. Jeśli pracujemy nad projektem, którego tematyka jest nam znajoma, to oczywiście jest łatwiej, bo wiele rzeczy z definicji uznajemy za oczywiste. A jeśli w dodatku jest to klient, z którym pracujemy od lat i wiemy czego może oczekiwać (nie opierając się tylko i wyłącznie na wywiadzie w kwestii tego nowego projektu), to w zasadzie pełnia szczęścia.

Usiadłem więc dziś nad takim właśnie projektem - długofalowy klient, mniej więcej znane oczekiwania i tematyka, no i stosunkowo świeży umysł nie skażony jeszcze problemami maści wszelakiej. I efekt jest - projekt powstał w circa 3 godziny i został zaakceptowany bez uwag!

Nie zawsze jednak jest tak różowo, o czym dobrze wie każdy kto para się jakimkolwiek projektowaniem grafiki. A to kreska nie w tym miejscu, a to piksel się obsunął, a może zmienimy kolorki, lub wielkość fontów o 1px, albo może.... Pomysłów na to jak utrudnić życie designerowi może być tysiąc (albo i więcej). Czasem sami sobie jesteśmy winni zgadzając się na taki rozwój sytuacji, ale gdy rysujemy już trzecią czy czwartą wersję projektu, zapał do tego zlecenia staje się coraz mniejszy. Mimo to, gdy nareszcie osiągniemy wymarzony finał każda ze stron doznaje pełni szczęścia - designer, bo może uznać temat za zakończony i klient, bo otrzymał to czego oczekiwał.

I tego właśnie każdemu z Was życzę - szczęśliwych zakończeń :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktualizacja Joomla zainstalowanej w podkatalogu (home.pl)

Outsourcing ... Ale o co chodzi?

Blokada frontu i admina w SOTE